Vyskeř, Vyskeř...

Vyskeř przywitał nas- a jakże, deszczem! Wyglądał tak smutno i ponuro, a my byliśmy tak zmęczeni, że postanowiliśmy przespać cały wieczór i poczekać na kolejny dzień.

Zatrzymaliśmy się w Turisticka ubytovna Vyskeř . Strona internetowa wygląda jak zemsta webmastera, za to gospodarze są bardzo mili i pomocni- wyjechali po nas na przystanek, sprawdzili połączenia...

Na miejscu okazało się, że jesteśmy jedynymi gośćmi, zostaliśmy zakwaterowani w 5 osobowym pokoju, z łazienką (na korytarzu) wyglądającą jak po wybuchu małego pożaru... no cóż, czesi mają wyjeba*e :)

Szybkie podsumowanie noclegu- płaciliśmy 150koron za osobę/noc i to naprawdę niewiele. Warunki jak w schronisku, łazienka na korytarzu, kuchnia z pełnym wyposażeniem- też na korytarzu, w pokoju czysto i postkomunistyczno w wystroju.

Sam Vyskeř na początku nas nie zachwycił. Stopniowo odkryliśmy jego uroki, jak np. to, że zaraz obok jest restauracja w tym pensionacie , gdzie można zjeść prze-pysz-ną zupę czosnkowo-serową! Gdzie jest wi-fi i dobre, zimne piwo.

Zdjęcie poniżej- z zabytkowego cmentarza.

W małej miejscowości znajdują się dwa sklepy- mniejszy i większy. Mniejszy jest otwarty trzy dni w tygodniu przez kilka godzin i trzeba dzwonić po panią z obsługi:) Za to ma urocze kwiaty w oknie. Większy zaś prowadzi... polka:) Przemiła kobieta, dostaliśmy od niej w prezencie firmowe reklamówki "Potraviny Vysker". Firmowe reklamówki w kontekście sklepiku, w którym mieszczą się ledwie 3 osoby były dość zabawne.

Vyskeř to dobra baza wypadowa na różne szlaki. Zdjęcie z jednego, zaraz po wyjściu z naszej wioski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz